[:pl]Kilka dni temu okazało się jednak, że nawet w takich kolebkach PRu jak USA, PR jest postrzegany jako „coś”, co trudno jest wytłumaczyć, coś niezwykle niesprecyzowanego (gościłam u siebie rodowite Amerykanki, którym też tłumaczyłam czym się zajmuję). Poszukiwania rozwiązania w sieci (a szczególnie na twitterze ;)) przyniosły ciekawe rozwiązanie. Katelyn Mash na swoim blogu porównała działania PRowców do działań… matki:
http://katelynmash.wordpress.com/2010/01/19/five-ways-to-explain-public-relations-to-your-mama.
Najbardziej kojarzona działalność PRu to oczywiście komunikacja. To rzeczywiście robimy na co dzień, kontaktując się z różnymi publicznościami, rozmawiając, pisząc, starając się „chwalić”, (a także czasem tłumaczyć) marki, za które odpowiadamy. Dokładnie w ten sam sposób matki opowiadają o swoich dzieciach, tyle, że publicznościami nie są dziennikarze, czy organizacje, a znajomi i sąsiedzi. (Życzyłabym każdemu PRowcowi, by mógł być tak zaangażowany w komunikowanie swojej marki, jak są matki…)
W zależności od tego z kim się komunikujemy (PRowcy) i jakimi kanałami, zmieniamy sposób „mówienia”. I dokładnie to samo robią mamy – gdy dziecko rośnie, zmieniają zarówno sposób komunikacji z nim, jak i o nim.
Niezależnie od tego dla jakiej branży pracujemy i dla jakiego klienta, robimy wszystko, by uchronić go przed nierozważnymi krokami. Tłumaczymy, edukujemy, czasem nawet straszymy określonymi konsekwencjami. Czy nie kojarzy się Wam to ze znanym chyba nam wszystkim zdaniem „uwierz mi, wiem jak to należy zrobić”, które nieraz słyszeliśmy od rodziców?
Pod wspomnianym linkiem są jeszcze dwa inne porównania. I choć zestawienie wydaje się proste, okazało się bardzo skuteczne (to też mądrość naszych matek – najprostsze rzeczy są najskuteczniejsze). I wreszcie usłyszałam „A, to już rozumiem co Ty robisz! Nie mogłaś od razu tak mówić?”
Anna Watza
Zdjęcie – istock.com
[:en]
Kilka dni temu okazało się jednak, że nawet w takich kolebkach PRu jak USA, PR jest postrzegany jako "coś", co trudno jest wytłumaczyć, coś niezwykle niesprecyzowanego (gościłam u siebie rodowite Amerykanki, którym też tłumaczyłam czym się zajmuję). Poszukiwania rozwiązania w sieci (a szczególnie na twitterze ;)) przyniosły ciekawe rozwiązanie. Katelyn Mash na swoim blogu porównała działania PRowców do działań… matki:
http://katelynmash.wordpress.com/2010/01/19/five-ways-to-explain-public-relations-to-your-mama.
Najbardziej kojarzona działalność PRu to oczywiście komunikacja. To rzeczywiście robimy na co dzień, kontaktując się z różnymi publicznościami, rozmawiając, pisząc, starając się "chwalić", (a także czasem tłumaczyć) marki, za które odpowiadamy. Dokładnie w ten sam sposób matki opowiadają o swoich dzieciach, tyle, że publicznościami nie są dziennikarze, czy organizacje, a znajomi i sąsiedzi. (Życzyłabym każdemu PRowcowi, by mógł być tak zaangażowany w komunikowanie swojej marki, jak są matki…)
W zależności od tego z kim się komunikujemy (PRowcy) i jakimi kanałami, zmieniamy sposób "mówienia". I dokładnie to samo robią mamy – gdy dziecko rośnie, zmieniają zarówno sposób komunikacji z nim, jak i o nim.
Niezależnie od tego dla jakiej branży pracujemy i dla jakiego klienta, robimy wszystko, by uchronić go przed nierozważnymi krokami. Tłumaczymy, edukujemy, czasem nawet straszymy określonymi konsekwencjami. Czy nie kojarzy się Wam to ze znanym chyba nam wszystkim zdaniem "uwierz mi, wiem jak to należy zrobić", które nieraz słyszeliśmy od rodziców?
Pod wspomnianym linkiem są jeszcze dwa inne porównania. I choć zestawienie wydaje się proste, okazało się bardzo skuteczne (to też mądrość naszych matek – najprostsze rzeczy są najskuteczniejsze). I wreszcie usłyszałam "A, to już rozumiem co Ty robisz! Nie mogłaś od razu tak mówić?"
Anna Watza
Zdjęcie – istock.com
[:]