W przeddzień wprowadzenia ustawy o RODO w Europie w kilku czołowych mediach świata pojawiła się informacja o jednym z największych wycieków danych w historii sieci społecznościowych i kolejnym ciosie w wiarygodność Facebooka.
Jak podaje New York Times, amerykańska firma Cambridge Analytica pozyskała w 2014 roku dane ponad 50 milionów użytkowników Facebooka (bez ich wiedzy). Zdaniem byłych pracowników firmy dane te miały być wykorzystywane do profilowania potencjalnych wyborców, poprzez tworzenie zestawów indywidualnych cech psychologicznych, które wpływały na odbiór treści, przekazywanych w trakcie kampanii przez sztaby wyborcze.
Wykorzystano do tego technikę mapowania cech osobowości w oparciu o zachowanie użytkowników Facebooka. A wszystko to dzięki dość prostej aplikacji „thisisyourdigitallife” z quizem, która zyskiwała dostęp zarówno do profili samych respondentów, jak i grona ich znajomych na Facebooku. Co ważne, sama aplikacja została opracowana jako narzędzie pracy naukowców z uniwersytetu w Cambridge i działała za zgodą i wiedzą samego Facebooka (który jednak zaprzeczył jakoby wiedział o komercyjnym przeznaczeniu pozyskanych danych i zapewnił, że wprowadził już odpowiednie zabezpieczenia, aby taka sytuacja nie mogła się powtórzyć).
Sytuacja jest rozwojowa, bo strony zamierzają dochodzić swoich racji na gruncie prawnym, a dodatkowo własne śledztwa mają poprowadzić brytyjska komisarz ds. informacji, Elizabeth Denham oraz prokurator generalna stanu Massachusetts, Maura Healey. Z punktu widzenia wizerunkowego można już stwierdzić, że z pewnością wpłynęła na i tak kiepski ostatnio wizerunek wielkich firm technologicznych. Ciekawostką jest, jak zachowa się w tym wszystkim administracja Trumpa, która z jednej strony będzie naciskana w sprawie legislacyjnego zwiększenia ochrony danych osobowych obywateli, a z drugiej sama poniekąd uwikłana jest poprzez doradców z czasów kampanii prezydenckiej w tę konkretną sytuację. Rozwiązania problemu na pewno nie ułatwia teza postawiona na końcu artykułu w Guardianie, że sam Facebook nie urósł by do tak monstrualnych rozmiarów, gdyby sam rząd Stanów Zjednoczonych mu na to nie pozwolił, traktując portal jako narzędzie „soft power”.
Polecam lekturę poniższych artykułów i wywiad z osobą, która ujawniła te praktyki. Warto zadać sobie także pytanie, w jaki sposób korzystamy z mediów społecznościowych i co dajemy w zamian za dostęp do wielu aplikacji czy portali takich jak Facebook.
ŹRÓDŁA:
- Artykuł w New York Times: bit.ly/artykulNewYorkTimes
- Artykuł w The Guardian: bit.ly/artykulTheGuardian