Tydzień temu pożegnaliśmy 7 sezon „Gry o tron” – jednego z najgorętszych seriali naszych czasów. Rozpala on nie tylko wyobraźnię fanów (znacie zapewne teorię Bran = Nocny Król, a przy okazji jego udział w pomieszaniu zmysłów tak Hodora, jak i Szalonego Króla, czy Jon Snow = Azor Ahai, ale czy spotkaliście się już z dedukcją udowadniającą, że Arya nie żyje?), ale także – co oczywiste – marketerów.
Buzujący trend Siedmiu Królestw sprawia, że możemy oglądać mniej lub bardziej udane kreacje nawiązujące do serialu i poszczególnych postaci, bo wiele marek lubi się wpisywać w określone dyskusje, szuka możliwości zaistnienia w nich.
Nie ukrywam, że ciężko mi przyznać palmę pierwszeństwa, szczególnie, że niewątpliwie większości osób przychodzi do głowy w pierwszej kolejności IKEA i jej bieżące reakcje na serial i wydarzenia. Niemniej jednak na początek przyjrzyjmy się trochę mniej znanym przykładom.
Jedną z ciekawszych kampani przygotował Shutterstock. Przy czym nie sięgnął po prostu do fotosów z filmów, czy lokacji (co niewątpliwie byłoby najprostsze), a przygotował pewną symulację. Przedstawił wszystkie domy jako… firmy. Używając zdjęć i clipów znajdujących się w bazie banku, zostały przygotowane reklamy telewizyjne i pełna identyfikacja poszczególnych korporacji. Przyznaję, że mocno pokazuje to różnorodność i możliwości, jakie Shutterstock oferuje swoim klientom.
Reklama TV:
Identyfikacje:
Pozostałe wizualizacje możecie zobaczyć tu (część jest szerzej rozpisana i widoczna po kliknięciu na zdjęcie przewodnie, jak Tyrell Cosmetics, czy Frey Celebrations): – https://www.shutterstock.com/blog/2013/03/board-game-the-game-of-thrones-houses-as-modern-corporations/
Kolejna kampania nie jest chyba aż tak szeroko znana (choć zebrała wiele nagród), a warto się jej przyjrzeć (pokazuje jak można efektywnie wykorzystać kwestię kręcenia scen z popularnych filmów i seriali, trzymam kciuki za taką samą u nas, aby przy kolejnej Narnii nie trzeba było wyszukiwać szczątkowych informacji, tylko wiedzieć, że to Góry Stołowe, Wodospad Kamieńczyka, czy Białowieski Park Narodowy).
Jako, że film podsumowujący kampanię jest obecnie niedostępny, zapraszam Was od razu na na stronę poświęconą lokacjom, zaplanowanym podróżom, wskazówkom:
Pozornie jest to tak proste, że aż żal nie wykorzystać, prawda? Mimo to mamy niezwykle mało filmowych kampanii wpisanych dobrze w marketing miejsc. Nie tych, które są po prostu lokowaniem produktu, a tych, które zachęcają do przyjazdu, do podążania śladami filmowymi.
Czasem zamiast postaci, zamiast skojarzeń i haseł, warto wykorzystać niezwykle charakterystyczną czołówkę, jak zrobił to choćby Moleskine, reklamując swoją serię notesów inspirowanych właśnie Grą o tron. Pierwszy film odnosi się bezpośrednio do nich, ale bardziej polecam drugi, pokazujący making off:
Inną marką, która wykorzystała czołówkę serialu do drobnej zabawy jest Hootsuite:
Kolejny udany ruch to kampania Spotify (od dawna uważam, że reklamowo i kreatywnie to wciąż mocno niewykorzystane medium – na dowód można zajrzeć do przygotowanej przez nas już w 2013 roku strategii Green Velo). Na bazie słuchanej przez użytkowników muzyki, można było dowiedzieć się do której postaci filmowej mamy najbardziej podobny gust. Zabawa już została zakończona, ale nadal możecie przejrzeć listy wszystkich postaci i sami odnaleźć, która z nich jest Wam najbliższa 🙂 (po raz pierwszy we wszystkich zabawach Arya jest mi odległa, za to rodzeństwo Lannisterów i Daenerys mocno wpisują się w moje klimaty).
Prawie na koniec doszliśmy do wspominanej IKEA. Trudno odmówić specom od social mediów (i nie tylko) tej sieci sklepów pomysłowości i refleksu. Przykładami są m.in.:
– budowa „żelaznego” tronu w jednym z francuskich sklepów
– słynny HODOR
– i instrukcja „złożenia” peleryn Czarnej Straży (z ikeowskich dywaników)
O sile „zimowej” komunikacji IKEA świadczy niewątpliwie fakt, że inspiruje ona swoich fanów do tworzenia kolejnych nawiązań, jak choćby te przygotowane przez Ruiming He:
Na sam koniec – przykład negatywny, który pokazuje, że trend i budżet to nie wszystko. W ostatnich dniach światło ujrzała nowa reklama (a właściwie dwie) zapachów Dolce i Gabbana:
Warto przejrzeć komentarze na Twitterze – wiele osób pokreśla, że reklama jest niezrozumiała, szczególnie w kontekście tego, że oboje aktorzy są Brytyjczykami, a w tle mamy powtarzane Americano (i jakby nie patrzeć – We no speak Americano, co jednak trochę stwarza barierę). Jakby tego było mało, twórcy deklarują, że reklama była kręcona po prostu na ulicach Neapolu, wśród „zwykłych ludzi”. Trochę nie kupuję tego i patrząc na komentarze – nie tylko ja. Także cóż – D&G – chyba Wasza gra o trend została przegrana. Zginęliście pewnie przypadkiem, może w ogniu smoków, albo przez wilkora. I chyba nawet trzeci spot, którego istnienie podejrzewam (na bocznej ulicy wpadną na siebie, poczują oboje The One i zostaną dla siebie the One, jak w słabym romansie) nie uratuje was już, nie w tej serii…