[:pl]
Choć cmentarze tłumnie odwiedzaliśmy na przełomie października i listopada, o tym, że jak co roku zbliża się Święto Zmarłych producent rajstop Adrian przypominał już miesiąc wcześniej. W wielu miastach Polski pojawiły się wówczas czarno-białe billboardy z długonogą blondynką i głębokim przesłaniem, co nie umknęło uwadze mediów i użytkowników portali społecznościowych.
Fakt, że „Adrian kocha wszystkie kobiety” znany jest już od dawna. W szerokim targecie firmy odnaleźć miały się między innymi te, które nie mogą się pochwalić idealną sylwetką, kobiety po mastektomii, alkoholiczki (celebrytki?) i kobiety na wózkach inwalidzkich. Można dyskutować o tym, czy takie tworzenie pewnych „kategorii” kobiet nie jest dla nich krzywdzące, ale cóż, miłość to miłość, wszystkie to wszystkie. Znamiona kampanii społecznej, mającej zapewne na celu zahamowanie swojego rodzaju dyskryminacji, w tych reklamach odnaleźć można. Pozostaje jednak pytanie, które nasuwa mi się za każdym razem, kiedy mijam ponury billboard kolejnej odsłony „misji” Adriana: kim jest jego nowa, oparta o trumnę kobieta? Podobne wątpliwości poza mną najwyraźniej ma wiele innych osób. Internet sugeruje, że może być martwa. Albo przynajmniej bliska śmierci. Ewentualnie zrozpaczona po śmierci kochanka. Żadna z tych hipotez nie może być jednak potwierdzona. Adrian milczy jak nomen omen grób i ukrywa tożsamość oraz bardziej wnikliwą charakterystykę pani w kusej mini. Ale zostawiając tajemniczą blondynkę z boku nie można uniknąć drugiego pytania. Jak logicznie połączyć promocję rajstop (nawet ukrytą za kampanią społeczną) z wierszem ks. Jana Twardowskiego?
Właścicielka firmy i pomysłodawczyni najnowszego billboardu Adriana zachęca do zagłębienia się w znaczenie przesłania, które niesie ze sobą kampania*. Przede wszystkim zaznacza, że „nie reklamuje rajstop”, a jej kampania społeczna ma nam uświadomić, że skupiamy się w życiu na zupełnie nieistotnych kwestiach zamiast zatrzymać przy tych ważnych. To gdzie te rajstopy? Wygląda na to, że wszędzie. Nie trzeba ich, widać, reklamować. Adrian, skoro kocha wszystkie kobiety, to towarzyszy im zarówno wtedy, kiedy „gonią za rzeczami, które z perspektywy czasu nie mają najmniejszego znaczenia”, jak i wtedy gdy przychodzi do nich smutna refleksja o tym bezsensownie zagonionym życiu. Trudniejsze jednak dla mnie jest znalezienie analogii do rajstop i tezy, że jesteśmy dla siebie niemili i mało tolerancyjni. Być może wykracza to poza przestrzeń prostej logiki, tam, gdzie nikogo nie razi podniosły fragment wiersza ks. Twardowskiego, roznegliżowana panienka i trumna na jednym billboardzie.
Inspiracją do szokującej kampanii mogły być dla Adriana głośne na całym świecie kilka lat temu reklamy United Colours of Benetton, która zdjęcia całującej się pary księdza i zakonnicy czy czarnej matki karmiącej piersią białe dziecko podpisywała własnym logo, choć na żadnym ze zdjęć nie było ubrań marki. Silne emocje i szok zdecydowanie przyciągają uwagę odbiorców. O bardzo naturalistycznych zdjęciach martwych płodów pokazywanych na billboardach w ramach akcji antyaborcyjnych pamięta się ciągle (niektóre z nich zestawiane były z wizerunkiem Hitlera). Wystarczyło, żeby tak mocny przekaz pojawił się tylko w jednym miejscu, a sprawa zainteresowała ogólnokrajowe media i zachęciła do organizacji kolejnych tego typu eventów. Może Adrian poszedł właśnie tą drogą? Tylko czy zła pamięć i dość „nekrologiczne” skojarzenie jest warte tego typu reklamy? Oscar Wilde powiedziałby, że tak, bo there is only one thing in life worse than being talked about, and that is not being talked about.
A może nie warto szukać aż tak daleko nowej kobiety Adriana? Może twórcy marki chcieli już na początku października przypomnieć wszystkim – także tym zabieganym i niemiłym kobietom, że „życie płynie nieubłaganie”, a kolejne Wszystkich Świętych za pasem. I nawet krótka pamięć pani z billboardu, której fakt ten mógł umknąć nie świadczy o tym, ze jest gorsza. Biorąc to pod uwagę, sądzę, że misja realizowania reklamy „przy okazji” kampanii społecznych o niedyskryminacji wydaje się więc wypełniona. Adrian naprawdę kocha wszystkie kobiety. Tylko czy te kobiety pokochają jeszcze Adriana?
*Przytaczane wypowiedzi właścicielki marki Adrian pochodzą z portalu wirtualnemedia.pl
Magda Worytko
[:en]
Choć cmentarze tłumnie odwiedzaliśmy na przełomie października i listopada, o tym, że jak co roku zbliża się Święto Zmarłych producent rajstop Adrian przypominał już miesiąc wcześniej. W wielu miastach Polski pojawiły się wówczas czarno-białe billboardy z długonogą blondynką i głębokim przesłaniem, co nie umknęło uwadze mediów i użytkowników portali społecznościowych.
Fakt, że „Adrian kocha wszystkie kobiety” znany jest już od dawna. W szerokim targecie firmy odnaleźć miały się między innymi te, które nie mogą się pochwalić idealną sylwetką, kobiety po mastektomii, alkoholiczki (celebrytki?) i kobiety na wózkach inwalidzkich. Można dyskutować o tym, czy takie tworzenie pewnych „kategorii” kobiet nie jest dla nich krzywdzące, ale cóż, miłość to miłość, wszystkie to wszystkie. Znamiona kampanii społecznej, mającej zapewne na celu zahamowanie swojego rodzaju dyskryminacji, w tych reklamach odnaleźć można. Pozostaje jednak pytanie, które nasuwa mi się za każdym razem, kiedy mijam ponury billboard kolejnej odsłony „misji” Adriana: kim jest jego nowa, oparta o trumnę kobieta? Podobne wątpliwości poza mną najwyraźniej ma wiele innych osób. Internet sugeruje, że może być martwa. Albo przynajmniej bliska śmierci. Ewentualnie zrozpaczona po śmierci kochanka. Żadna z tych hipotez nie może być jednak potwierdzona. Adrian milczy jak nomen omen grób i ukrywa tożsamość oraz bardziej wnikliwą charakterystykę pani w kusej mini. Ale zostawiając tajemniczą blondynkę z boku nie można uniknąć drugiego pytania. Jak logicznie połączyć promocję rajstop (nawet ukrytą za kampanią społeczną) z wierszem ks. Jana Twardowskiego?
Właścicielka firmy i pomysłodawczyni najnowszego billboardu Adriana zachęca do zagłębienia się w znaczenie przesłania, które niesie ze sobą kampania*. Przede wszystkim zaznacza, że „nie reklamuje rajstop”, a jej kampania społeczna ma nam uświadomić, że skupiamy się w życiu na zupełnie nieistotnych kwestiach zamiast zatrzymać przy tych ważnych. To gdzie te rajstopy? Wygląda na to, że wszędzie. Nie trzeba ich, widać, reklamować. Adrian, skoro kocha wszystkie kobiety, to towarzyszy im zarówno wtedy, kiedy „gonią za rzeczami, które z perspektywy czasu nie mają najmniejszego znaczenia”, jak i wtedy gdy przychodzi do nich smutna refleksja o tym bezsensownie zagonionym życiu. Trudniejsze jednak dla mnie jest znalezienie analogii do rajstop i tezy, że jesteśmy dla siebie niemili i mało tolerancyjni. Być może wykracza to poza przestrzeń prostej logiki, tam, gdzie nikogo nie razi podniosły fragment wiersza ks. Twardowskiego, roznegliżowana panienka i trumna na jednym billboardzie.
Inspiracją do szokującej kampanii mogły być dla Adriana głośne na całym świecie kilka lat temu reklamy United Colours of Benetton, która zdjęcia całującej się pary księdza i zakonnicy czy czarnej matki karmiącej piersią białe dziecko podpisywała własnym logo, choć na żadnym ze zdjęć nie było ubrań marki. Silne emocje i szok zdecydowanie przyciągają uwagę odbiorców. O bardzo naturalistycznych zdjęciach martwych płodów pokazywanych na billboardach w ramach akcji antyaborcyjnych pamięta się ciągle (niektóre z nich zestawiane były z wizerunkiem Hitlera). Wystarczyło, żeby tak mocny przekaz pojawił się tylko w jednym miejscu, a sprawa zainteresowała ogólnokrajowe media i zachęciła do organizacji kolejnych tego typu eventów. Może Adrian poszedł właśnie tą drogą? Tylko czy zła pamięć i dość „nekrologiczne” skojarzenie jest warte tego typu reklamy? Oscar Wilde powiedziałby, że tak, bo there is only one thing in life worse than being talked about, and that is not being talked about.
A może nie warto szukać aż tak daleko nowej kobiety Adriana? Może twórcy marki chcieli już na początku października przypomnieć wszystkim – także tym zabieganym i niemiłym kobietom, że „życie płynie nieubłaganie”, a kolejne Wszystkich Świętych za pasem. I nawet krótka pamięć pani z billboardu, której fakt ten mógł umknąć nie świadczy o tym, ze jest gorsza. Biorąc to pod uwagę, sądzę, że misja realizowania reklamy „przy okazji” kampanii społecznych o niedyskryminacji wydaje się więc wypełniona. Adrian naprawdę kocha wszystkie kobiety. Tylko czy te kobiety pokochają jeszcze Adriana?
*Przytaczane wypowiedzi właścicielki marki Adrian pochodzą z portalu wirtualnemedia.pl
Magda Worytko
[:]