[:pl]Po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że tak naprawdę egzystujemy w schematach, które rozciągają się niemal wszystkie sfery naszego życia. Ekspresja, spontaniczność czy nietypowość są przez nas traktowane jako pewnego rodzaju anomalie. Jak na nie reagujemy? Najczęściej zaskoczeniu, towarzyszy sceptycyzm, który uniemożliwia nam dostrzeżenie pozytywnych efektów.
Są jednak pośród nas i tacy, którzy stwierdzili, że przeskoczą pewne schematy i dosłownie zostawiają labirynty za sobą, zmieniając je w miejską dżunglę. Wbrew większości, powątpiewanie zastępują, jasno określonym celem, bo gdzieś na horyzoncie dostrzegają efekty wybranej przez siebie ścieżki Dlaczego to robią?
Niektórzy określają ich mianem szaleńców inni myślą o nich jak o wandalach, a jeszcze inni chylą czoła przed tym kim są i co robią. Traucerzy – czyli ludzie uprawiające parkour to osoby, które zignorują bariery, które staną na ich drodze i zmienią je w swój niepowtarzalny szlak.
Najsłynniejszy traucerowiec świata – David Belle, który udoskonalił tę staroafrykanską sztukę poruszania, wyznał prostą zasadę, którą kieruje się przemierzając miejską dżunglę: Musisz patrzeć i myśleć jak dziecko.
Czy zatem istnieje coś takiego jak filozofia Parkouru – zadaje sobie to pytanie, nie tylko z niejako zawodowego obowiązku, ale też i z czystej ciekawości. Wydaje się, że traucerzy dzięki parkourowi otrzymują szansę zupełnie nowego spojrzenia na otaczająca rzeczywistość. Na polskim gruncie świetnie filozofię parkour opisał niejaki Kazz słowami: Zwykły człowiek widzi swoją drogę jako sposób na dotarcie do celu, a traucer jako miejsce osobistej ekspresji siebie jako człowieka. Ludzie uprawiający parkour mówią, że celem tej dyscypliny nie jest rywalizacja z innymi czy lansowanie swojej osoby, a osobisty fizyczny i duchowy rozwój. Ciekawe jest też to, że traucerzy unikają jednej słusznej definicji swej pasji, gdyż – jak podkreślają – dla każdego parkour będzie czymś innym.
Nie da się ukryć – parkour nie należy do najbezpieczniejszych sportów świata, wymaga rozwagi, znajomości swoich granic i możliwości, ale także spokoju oraz opanowania. By traucer mógł skutecznie pokonać odległość z punktu A do B, musi poznać przeszkody, jakie stają mu na drodze, opracować ruchy, jakie będzie musiał zastosować oraz ewentualnie przewidzieć możliwie niespodzianki (możliwie najmniejsze). By tak się stało, konieczny jest trening, który wymaga samozaparcia, rozwagi, ale także wyobraźni i odwagi.
Czy zatem traucerzy są szaleńcami, czy tylko tak nam się wydaje, bo nie wpisują się schematy przez nas przyjęte? Możliwe i możliwe również, że warto zostać takim PR-owym traucerem.
Czy zatem dobry PR-owiec powinien być kojarzony z szaleńcem? Zdecydowanie nie, ale podobnie jak traucerzy powinien wyrywać się przyjętym, zszarzałym schematom i jasno dostrzegać efekty swoich działań czy pomysłów. Nie pozostaje zatem nic innego, jak tylko biec ile sił, przeskakując przeszkody, które często podrzuca nam rzeczywistość.
Szymon Bryła[:en]
Po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że tak naprawdę egzystujemy w schematach, które rozciągają się niemal wszystkie sfery naszego życia. Ekspresja, spontaniczność czy nietypowość są przez nas traktowane jako pewnego rodzaju anomalie. Jak na nie reagujemy? Najczęściej zaskoczeniu, towarzyszy sceptycyzm, który uniemożliwia nam dostrzeżenie pozytywnych efektów.
Są jednak pośród nas i tacy, którzy stwierdzili, że przeskoczą pewne schematy i dosłownie zostawiają labirynty za sobą, zmieniając je w miejską dżunglę. Wbrew większości, powątpiewanie zastępują, jasno określonym celem, bo gdzieś na horyzoncie dostrzegają efekty wybranej przez siebie ścieżki Dlaczego to robią?
Niektórzy określają ich mianem szaleńców inni myślą o nich jak o wandalach, a jeszcze inni chylą czoła przed tym kim są i co robią. Traucerzy – czyli ludzie uprawiające parkour to osoby, które zignorują bariery, które staną na ich drodze i zmienią je w swój niepowtarzalny szlak.
Najsłynniejszy traucerowiec świata – David Belle, który udoskonalił tę staroafrykanską sztukę poruszania, wyznał prostą zasadę, którą kieruje się przemierzając miejską dżunglę: Musisz patrzeć i myśleć jak dziecko.
Czy zatem istnieje coś takiego jak filozofia Parkouru – zadaje sobie to pytanie, nie tylko z niejako zawodowego obowiązku, ale też i z czystej ciekawości. Wydaje się, że traucerzy dzięki parkourowi otrzymują szansę zupełnie nowego spojrzenia na otaczająca rzeczywistość. Na polskim gruncie świetnie filozofię parkour opisał niejaki Kazz słowami: Zwykły człowiek widzi swoją drogę jako sposób na dotarcie do celu, a traucer jako miejsce osobistej ekspresji siebie jako człowieka. Ludzie uprawiający parkour mówią, że celem tej dyscypliny nie jest rywalizacja z innymi czy lansowanie swojej osoby, a osobisty fizyczny i duchowy rozwój. Ciekawe jest też to, że traucerzy unikają jednej słusznej definicji swej pasji, gdyż – jak podkreślają – dla każdego parkour będzie czymś innym.
Nie da się ukryć – parkour nie należy do najbezpieczniejszych sportów świata, wymaga rozwagi, znajomości swoich granic i możliwości, ale także spokoju oraz opanowania. By traucer mógł skutecznie pokonać odległość z punktu A do B, musi poznać przeszkody, jakie stają mu na drodze, opracować ruchy, jakie będzie musiał zastosować oraz ewentualnie przewidzieć możliwie niespodzianki (możliwie najmniejsze). By tak się stało, konieczny jest trening, który wymaga samozaparcia, rozwagi, ale także wyobraźni i odwagi.
Czy zatem traucerzy są szaleńcami, czy tylko tak nam się wydaje, bo nie wpisują się schematy przez nas przyjęte? Możliwe i możliwe również, że warto zostać takim PR-owym traucerem.
Czy zatem dobry PR-owiec powinien być kojarzony z szaleńcem? Zdecydowanie nie, ale podobnie jak traucerzy powinien wyrywać się przyjętym, zszarzałym schematom i jasno dostrzegać efekty swoich działań czy pomysłów. Nie pozostaje zatem nic innego, jak tylko biec ile sił, przeskakując przeszkody, które często podrzuca nam rzeczywistość.
Szymon Bryła
[:]