Sala samobójców – spóźniona, emo, a jednak – lista obowiązkowa

[:pl]Początkowe recenzje zjechały Salę Samobójców do cna  – wystarczy zerknąć choćby na tę z Newsweeka (http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/kultura/%E2%80%9Esala-samobojcow%E2%80%9D–czyli-cierpienia-mlodego-emo,73225,2),  która film Komasy określa jako odrealniony i przeznaczony tylko dla nastolatków emo. W innych czytałam, że to film spóźniony o jakieś dwa lata (widać recenzent fascynował się Second Life w tym samym czasie co ja ;)), jako przeemocjonowany (hmmm, chyba nie ma takiego słowa), itd. Po tym wszystkim kino należałoby omijać bardzo szerokim łukiem.

Jako PRowca nie mogła mnie nie zafascynować jedna kwestia – stosunkowo złej prasy (szczególnie na początku) i… tłumów w kinie (film polski, nie będący ekranizacją lektury, przez 3 tygodnie nie schodzi z pierwszego miejsca?). Do tego dołożyły się niezła muzyka przewijająca się w tle, internet jako określony motyw i Agata Kulesza – zdecydowałam o obejrzeniu.

Podeszłam z lekkim dystansem („żyję” w sieci tyle lat, że niewiele kwestii pokazanych w filmie może mnie zaskoczyć). I pierwszy raz od wielu filmów wyszłam z seansu z poczuciem, że jednak coś mnie zaskoczyło, a nawet „walnęło” psychicznie. I nie był to widok krwi na ekranie (pominę estetykę, ale leje się jej takie ilości w filmach, że powoli, choć to straszne, czuję się znieczulona), ani zakończenie (nie będę dawać spoili – kto chce znajdzie, inni po prostu zobaczą). Uderzyło mnie to, że my się nie zmieniamy – dzieciaki są takie same w każdym pokoleniu – dalsze są granice, wyższe wymagania, więcej gadżetów. Ale psychika jest taka sama – potrzeba akceptacji rówieśników, poczucie zagubienia i… okrucieństwo wśród dzieci i nastolatków. Tyle, że 20 lat temu „wpadka” pozostawała w „wąskim” gronie klasy, dziś – w ciągu kilku minut wiedzą o niej wszyscy znajomi. I zamiast 3 tygodni – mamy 3 dni, zamiast 24 godzin – 24 minuty… I choć to na co dzień moje życie, nigdy wcześniej o tym nie pomyślałam, że dziś nie trzeba wielu dni, by zniszczyć człowieka – wystarczy kilka godzin.

Po obejrzeniu „Sali samobójców” rozumiem jej fenomen. Z jednej strony wrażliwy i całkiem ładny Dominik z problemem nagłego i nieoczekiwanego odrzucenia (niepotrzebnie zrobiony moim zdaniem aż tak bardzo na emo, ale to pewnie kwestia mojego wieku ;)), w którym kocha się pewno co druga nastolatka. Ale ta warstwa zostawiłaby całość na poziomie Zmierzchu, który mimo wszystko nie miał takiej publiczności. Natomiast Sala po prostu porusza, potrafi zostać w widzu, a to cecha bardzo niewielu obrazów kinowych ostatnich lat.

Sumując – „Salę samobójców” warto zobaczyć. Będąc PRowcem – by przekonać się, że dobry produkt nadal potrafi się obronić sam. Będąc rodzicem – by przez chwilę pomyśleć, czy nie idziemy tą samą drogą, co rodzice Dominika. Będąc nastolatkiem – tu nie trzeba wyjaśnienia 😉

Anna Watza

[:en]

Początkowe recenzje zjechały Salę Samobójców do cna  – wystarczy zerknąć choćby na tę z Newsweeka (http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/kultura/%E2%80%9Esala-samobojcow%E2%80%9D–czyli-cierpienia-mlodego-emo,73225,2),  która film Komasy określa jako odrealniony i przeznaczony tylko dla nastolatków emo. W innych czytałam, że to film spóźniony o jakieś dwa lata (widać recenzent fascynował się Second Life w tym samym czasie co ja ;)), jako przeemocjonowany (hmmm, chyba nie ma takiego słowa), itd. Po tym wszystkim kino należałoby omijać bardzo szerokim łukiem. 

Jako PRowca nie mogła mnie nie zafascynować jedna kwestia – stosunkowo złej prasy (szczególnie na początku) i… tłumów w kinie (film polski, nie będący ekranizacją lektury, przez 3 tygodnie nie schodzi z pierwszego miejsca?). Do tego dołożyły się niezła muzyka przewijająca się w tle, internet jako określony motyw i Agata Kulesza – zdecydowałam o obejrzeniu.

Podeszłam z lekkim dystansem ("żyję" w sieci tyle lat, że niewiele kwestii pokazanych w filmie może mnie zaskoczyć). I pierwszy raz od wielu filmów wyszłam z seansu z poczuciem, że jednak coś mnie zaskoczyło, a nawet "walnęło" psychicznie. I nie był to widok krwi na ekranie (pominę estetykę, ale leje się jej takie ilości w filmach, że powoli, choć to straszne, czuję się znieczulona), ani zakończenie (nie będę dawać spoili – kto chce znajdzie, inni po prostu zobaczą). Uderzyło mnie to, że my się nie zmieniamy – dzieciaki są takie same w każdym pokoleniu – dalsze są granice, wyższe wymagania, więcej gadżetów. Ale psychika jest taka sama – potrzeba akceptacji rówieśników, poczucie zagubienia i… okrucieństwo wśród dzieci i nastolatków. Tyle, że 20 lat temu "wpadka" pozostawała w "wąskim" gronie klasy, dziś – w ciągu kilku minut wiedzą o niej wszyscy znajomi. I zamiast 3 tygodni – mamy 3 dni, zamiast 24 godzin – 24 minuty… I choć to na co dzień moje życie, nigdy wcześniej o tym nie pomyślałam, że dziś nie trzeba wielu dni, by zniszczyć człowieka – wystarczy kilka godzin.

Po obejrzeniu "Sali samobójców" rozumiem jej fenomen. Z jednej strony wrażliwy i całkiem ładny Dominik z problemem nagłego i nieoczekiwanego odrzucenia (niepotrzebnie zrobiony moim zdaniem aż tak bardzo na emo, ale to pewnie kwestia mojego wieku ;)), w którym kocha się pewno co druga nastolatka. Ale ta warstwa zostawiłaby całość na poziomie Zmierzchu, który mimo wszystko nie miał takiej publiczności. Natomiast Sala po prostu porusza, potrafi zostać w widzu, a to cecha bardzo niewielu obrazów kinowych ostatnich lat. 

Sumując – "Salę samobójców" warto zobaczyć. Będąc PRowcem – by przekonać się, że dobry produkt nadal potrafi się obronić sam. Będąc rodzicem – by przez chwilę pomyśleć, czy nie idziemy tą samą drogą, co rodzice Dominika. Będąc nastolatkiem – tu nie trzeba wyjaśnienia 😉

Anna Watza

[:]

Facebook
Twitter
LinkedIn

RAPORTY

W naszym raporcie przenalizowaliśmy jaki jest rodzimy obszar IT w sektorze kosmicznym, z dwóch perspektyw – od strony rozwoju biznesu i realizowanych projektów, ale też okiem przedstawicieli działów HR badanych przez nas podmiotów. Po wykonaniu przedmiotowego badania, widzimy już jak niesamowicie fascynującym światem jest sektor kosmicznego IT.

WARTO WIEDZIEĆ

TAGI

Zainteresował Cię ten insight?

Dowiedz się więcej o naszym doświadczeniu i przekonaj się, w jaki sposób odpowiemy na Twoje potrzeby!

Podobne publikacje

Gdy wyszukujemy w sieci frazę „przemysł i komunikacja” wśród wyników najczęściej pojawiają się hasła związane z transmisją danych, wydajną komunikacją sieciową, porozumiewaniem się robotów, Internetem Rzeczy (IoT) czy Przemysłem 4.0. I bardzo słusznie, jednak nie o takiej komunikacji będę dziś pisać. W zamian pokażę na przykładzie czterech różnych obszarów, że przemysł – podobnie jak każda inna branża – potrzebuje przemyślanej strategii komunikacji opartej o działania PR, które są dopasowane do celów biznesowych firmy i różnych grup odbiorców.

Masz świadomość czym i jak ważny dla Twojej firmy lub instytucji jest PR, jesteś po pierwszym kontakcie z przedstawicielami agencji i zaczynasz czuć, że w Twojej głowie rodzą się kolejne pytania. Tak, to właściwy moment, by je zadać. A jeśli masz wątpliwości, czy o czymś istotnym nie zapomniałeś, zapoznaj się z naszą listą.

Influencer marketing – czy warto?

Youtuberzy, instagramerzy, tiktokerzy, przedstawiciele świata sportu, mody i kultury. Celebryci, uczestnicy kolejnych edycji reality show, byłe żony obecnych mężów gwiazd. Mikro- i nano- influencerzy… Wydaje się, że grono osób posiadających predyspozycje i zasięgi, by zostać ambasadorem Twojej marki, jest nieograniczone. Jak wybrać te, z którymi faktycznie warto nawiązać współpracę? Korzystając z własnych doświadczeń podpowiadamy, na co warto zwrócić uwagę dokonując takiego wyboru.