[:pl]
Mem – zjawisko pochodzenia ludzkiego. Zamieszkuje bezkresną sieć, rozprzestrzenia się drogą udostępniania u zainfekowanych wywołując drgawki mięśni twarzy i brzucha. Powoduje uśmiech i poprawę humoru ludzkiego nosiciela. Szczególnie sprzyjające warunki dojrzewania – w social media. Uwaga! Coraz częściej wykorzystywany w celach marketingowych.
Mem tak naprawdę nie jest czymś nowym, skoro już w latach 70-tych XX w. powstała nauka o memach zwana memetyką. W swoich artykule „Takie rzeczy tylko w Erze, czyli memetyka dla opornych”[1] Paweł Tkaczyk udowadnia, iż memy czyli koncepcje, pomysły, idee, które są naśladowane i odgapiane, towarzyszą człowiekowi od chwili, gdy ten zaczął komunikować się z innymi. Tym, co uległo zmianie na przestrzeni tysięcy lat, jest fakt, że „kiedyś zbieraliśmy się wokół ogniska, by posłuchać opowieści, dziś jedna historia może okrążyć świat w mgnieniu oka”[2].
Okazuje się, że do badania cyklu życia współczesnego internetowego mema i jego środowiska można spróbować posłużyć się tą samą metodą, którą stosował Karol Darwin – obserwacją. Przyjrzyjmy się zatem temu gatunkowi i jego otoczeniu.
Pochodzenie
Już wiemy, że mem pochodzi od człowieka, który świadomie bądź nieświadomie jest jego twórcą, często pełniąc także rolę głównego bohatera. Tak naprawdę Forfiter bez Wujka z Illinois nigdy nie zostałby Francą czy Predatorem, gdyby nie fakt, iż pewnego upalnego dnia nasz rodak wyruszył popływać kajakiem. To prawda, nie jest on głównym bohaterem tej opowieści, ale bez niego aligator byłby tylko kolejnym gadem, a nie najpiękniejszym i przy okazji najsłynniejszym Forfitrem w naszym kraju. Ktoś może powiedzieć, że czasami głównym i jedynym aktorem mema jest np. jakiś zwierzak, dramatyczny chomik czy nie mniej uroczy lemur. To prawda, ale człowiek uchwycił te pełne napięcia spojrzenia, dodał odpowiednią muzykę i puścił w świat, dzięki czemu zna je kilkanaście milionów ludzi na świecie.
Rozwój
Mem nie jest memem dopóki nie trafi na podatny grunt, w którym może się rozwijać. By tak się stało potrzebuje szczęścia lub przypadku (musi zostać odkryty) i silnego elementu wirusowego oraz obecności odpowiednich narzędzi. Pierwszy raz filmik z udziałem Hardkorowego Koksu zobaczyłem dzięki portalowi JoeMonster.org. Od tego czasu, drogą udostępniania, jego popularność zaczęła rosnąć w gigantycznym tempie. Przypomina to proces rozprzestrzeniania się np. grypy. Chorobę tę „łapiemy” z reguły poprzez kontakt z innym zainfekowanym bądź poprzez obecność w dużych ludzkich skupiskach –np. w środkach komunikacji miejskiej. W świecie Web 2.0 wygląda to analogicznie: nasz znajomy (jednostka zainfekowana) na swojej facebookowej tablicy udostępnia filmik, po obejrzeniu dochodzimy do wniosku, że „nie ma lipy” i robimy to samo, plus (już zarażeni) udajemy się ze swoim wirusem w inne wielkie wirtualne ludzkie skupiska – typu Kwejk.pl, Wykop.pl czy Demotywatory.pl i zarażamy dalej.
Dojrzałość i pierwsze mutacje
To, jak szybko mem stanie się hitem sieci, zależy od wielu czynników – np. konkurencji w postaci innego mema, bądź warunków (czasu), w których przyjdzie mu żyć. Jeden z najsłynniejszych remiksów pod tytułem „Gdzie jest krzyż” nie osiągnąłby tego statusu w takim tempie, gdyby nie ówczesna sytuacja pod Pałacem Prezydenckim.
Kiedy zatem mem osiąga dojrzałość? Nie ma chyba jednoznacznego kryterium, jednak możemy wysnuć tezę, iż następuje to w chwili, gdy liczba wyświetleń i udostępnień sięga setek tysięcy, a o memie zaczynają pisać media oraz interesować się nim działy marketingu firm. Dodatkowo jednym z symptomów świadczących o dojrzałości są jego pierwsze mutacje. Z czasem w sieci pojawiają się inne wersje mema, które bazują na jego rdzeniu, jednak wprowadzają pewne modyfikacje. Ich autorami są silnie zainfekowane jednostki – stąd np. wersja techno wystąpienia ks. Natanka pt. „Wiedz, że coś się dzieje”, bądź gra „Bitwa o krzyż” (www.bitwaokrzyz.pl), w której wcielamy się w rolę dzielnej obrończyni w moherowym berecie.
Co następuje dalej? Kiedy mem działa na rzecz wizerunku firmy i czy jest to możliwe? W którym momencie przestaje być tym, czym jest? Jakie napotyka bariery? Czy możemy mówić o memach międzynarodowych i lokalnych? Kiedy umiera i jakie ślady zostawia w naszej rzeczywistości. O tym w kolejnych wpisach.
Od autora:
Materiał ów jest pisany z perspektywy wielokrotnie „zarażonego” różnymi memami i jest zlepkiem jego przemyśleń i różnych hipotez 🙂 Autor jest świadom tego, jak wiele kwestii już na tym etapie mógł nieświadomie pominąć.
Szymon Bryła
[1] Por. Paweł Tkaczyk, „Takie rzeczy tylko w Erze, czyli memetyka dla opornych” – http://paweltkaczyk.midea.pl/marketing-branding/takie-rzeczy-w-erze-memetyka-dla-opornych/
[2] Jw.
[:en]
Mem – zjawisko pochodzenia ludzkiego. Zamieszkuje bezkresną sieć, rozprzestrzenia się drogą udostępniania u zainfekowanych wywołując drgawki mięśni twarzy i brzucha. Powoduje uśmiech i poprawę humoru ludzkiego nosiciela. Szczególnie sprzyjające warunki dojrzewania – w social media. Uwaga! Coraz częściej wykorzystywany w celach marketingowych.
Mem tak naprawdę nie jest czymś nowym, skoro już w latach 70-tych XX w. powstała nauka o memach zwana memetyką. W swoich artykule „Takie rzeczy tylko w Erze, czyli memetyka dla opornych”[1] Paweł Tkaczyk udowadnia, iż memy czyli koncepcje, pomysły, idee, które są naśladowane i odgapiane, towarzyszą człowiekowi od chwili, gdy ten zaczął komunikować się z innymi. Tym, co uległo zmianie na przestrzeni tysięcy lat, jest fakt, że „kiedyś zbieraliśmy się wokół ogniska, by posłuchać opowieści, dziś jedna historia może okrążyć świat w mgnieniu oka”[2].
Okazuje się, że do badania cyklu życia współczesnego internetowego mema i jego środowiska można spróbować posłużyć się tą samą metodą, którą stosował Karol Darwin – obserwacją. Przyjrzyjmy się zatem temu gatunkowi i jego otoczeniu.
Pochodzenie
Już wiemy, że mem pochodzi od człowieka, który świadomie bądź nieświadomie jest jego twórcą, często pełniąc także rolę głównego bohatera. Tak naprawdę Forfiter bez Wujka z Illinois nigdy nie zostałby Francą czy Predatorem, gdyby nie fakt, iż pewnego upalnego dnia nasz rodak wyruszył popływać kajakiem. To prawda, nie jest on głównym bohaterem tej opowieści, ale bez niego aligator byłby tylko kolejnym gadem, a nie najpiękniejszym i przy okazji najsłynniejszym Forfitrem w naszym kraju. Ktoś może powiedzieć, że czasami głównym i jedynym aktorem mema jest np. jakiś zwierzak, dramatyczny chomik czy nie mniej uroczy lemur. To prawda, ale człowiek uchwycił te pełne napięcia spojrzenia, dodał odpowiednią muzykę i puścił w świat, dzięki czemu zna je kilkanaście milionów ludzi na świecie.
Rozwój
Mem nie jest memem dopóki nie trafi na podatny grunt, w którym może się rozwijać. By tak się stało potrzebuje szczęścia lub przypadku (musi zostać odkryty) i silnego elementu wirusowego oraz obecności odpowiednich narzędzi. Pierwszy raz filmik z udziałem Hardkorowego Koksu zobaczyłem dzięki portalowi JoeMonster.org. Od tego czasu, drogą udostępniania, jego popularność zaczęła rosnąć w gigantycznym tempie. Przypomina to proces rozprzestrzeniania się np. grypy. Chorobę tę „łapiemy” z reguły poprzez kontakt z innym zainfekowanym bądź poprzez obecność w dużych ludzkich skupiskach –np. w środkach komunikacji miejskiej. W świecie Web 2.0 wygląda to analogicznie: nasz znajomy (jednostka zainfekowana) na swojej facebookowej tablicy udostępnia filmik, po obejrzeniu dochodzimy do wniosku, że „nie ma lipy” i robimy to samo, plus (już zarażeni) udajemy się ze swoim wirusem w inne wielkie wirtualne ludzkie skupiska – typu Kwejk.pl, Wykop.pl czy Demotywatory.pl i zarażamy dalej.
Dojrzałość i pierwsze mutacje
To, jak szybko mem stanie się hitem sieci, zależy od wielu czynników – np. konkurencji w postaci innego mema, bądź warunków (czasu), w których przyjdzie mu żyć. Jeden z najsłynniejszych remiksów pod tytułem „Gdzie jest krzyż” nie osiągnąłby tego statusu w takim tempie, gdyby nie ówczesna sytuacja pod Pałacem Prezydenckim.
Kiedy zatem mem osiąga dojrzałość? Nie ma chyba jednoznacznego kryterium, jednak możemy wysnuć tezę, iż następuje to w chwili, gdy liczba wyświetleń i udostępnień sięga setek tysięcy, a o memie zaczynają pisać media oraz interesować się nim działy marketingu firm. Dodatkowo jednym z symptomów świadczących o dojrzałości są jego pierwsze mutacje. Z czasem w sieci pojawiają się inne wersje mema, które bazują na jego rdzeniu, jednak wprowadzają pewne modyfikacje. Ich autorami są silnie zainfekowane jednostki – stąd np. wersja techno wystąpienia ks. Natanka pt. „Wiedz, że coś się dzieje”, bądź gra „Bitwa o krzyż” (www.bitwaokrzyz.pl), w której wcielamy się w rolę dzielnej obrończyni w moherowym berecie.
Co następuje dalej? Kiedy mem działa na rzecz wizerunku firmy i czy jest to możliwe? W którym momencie przestaje być tym, czym jest? Jakie napotyka bariery? Czy możemy mówić o memach międzynarodowych i lokalnych? Kiedy umiera i jakie ślady zostawia w naszej rzeczywistości. O tym w kolejnych wpisach.
Od autora:
Materiał ów jest pisany z perspektywy wielokrotnie „zarażonego” różnymi memami i jest zlepkiem jego przemyśleń i różnych hipotez 🙂 Autor jest świadom tego, jak wiele kwestii już na tym etapie mógł nieświadomie pominąć.
Szymon Bryła
[1] Por. Paweł Tkaczyk, „Takie rzeczy tylko w Erze, czyli memetyka dla opornych” – http://paweltkaczyk.midea.pl/marketing-branding/takie-rzeczy-w-erze-memetyka-dla-opornych/
[2] Jw.
[:]